Bracia polscy w Śmiglu

Mariusz Pawelec

Bracia polscy w Śmiglu w XVI-XVII wieku

Wygłaszając w 1953 roku wykład inauguracyjny na nowy rok akademicki w Uniwersytecie Poznańskim prof. Stanisław Szczotka nie bez głębszej racji skonstatował: „Dzieje arianizmu w Wielkopolsce proszą się o krytyczne opracowanie, wszelkie dotychczasowe wiadomości na ich temat są tylko luźnymi fragmentami wspaniałej mozaiki życia braci polskich” . Istotnie z perspektywy połowy ubiegłego już stulecia zagadnienie to pozostawało opracowane fragmentarycznie w postaci kilku drobnych przyczynków oraz mocno przestarzałych prac kronikarskich. Pierwsze publikacje poświęcone dziejom wielkopolskiego antytrynitaryzmu powstały bowiem w 1 połowie XVIII stulecia i były wyrazem zainteresowań historycznych lokalnych duchownych ewangelickich, Fryderyka Samuela Lauterbacha ze Wschowy oraz Marcina Adelta ze Śmigla. Przełom XIX i XX wieku przyniósł oparte na naukowym warsztacie artykuły autorstwa Teodora Wotschkego, Ernesta Luckfiela, a nieco później Stanisława Kota i Ludwika Chmaja. W ostatnim półwieczu, pomimo pojawienia się wartościowych opracowań m.in. Lecha Szczuckiego i Jolanty Dworzaczkowej, postulat stworzenia monografii zagadnienia nie został zrealizowany. Pozostaje zatem wyzwaniem dla współczesnego pokolenia badaczy.
Niniejszy artykuł nie aspirując do dogłębnego omówienia tematyki dziejów braci polskich w Wielkopolsce, w tym zwłaszcza ich ośrodka w Śmiglu, stara się przedstawić ogólną, choć możliwie pełną panoramę ich aktywności. Rozpocząć wypada od kwestii terminologicznych. Prezentowana wspólnota wyznaniowa występowała w źródłach pod różnymi określeniami, z których niektóre miały w XVI i XVII wieku charakter prześmiewczy lub obraźliwy. Należały do nich nazwy takie jak: nowochrzczeńcy, nurki (od „ponurzenia”) czy też anabaptyści (kalka z łac. anabaptista – ponownie ochrzczony), odnoszące się do praktykowanego przez jej członków chrztu w wieku świadomym. Trzeba jednak nadmienić, że poza wspólnym odrzuceniem praktyki chrztu niemowląt (antypedobaptyzm) zwolennicy tego postulatu w innych kwestiach byli bardzo zróżnicowani. W konsekwencji wielkopolscy bracia polscy nie utożsamiali się bynajmniej ze śląskimi czy morawskimi anabaptystami. Charakter deprecjonujący miało również przypisywane im określenie – arianie lub też nowo-arianie. Sugerowało ono bliski związek ich poglądów z doktryną wczesnochrześcijańskiego teologa Ariusza (IV wiek), uznaną za nieprawomyślną. W rzeczywistości nowożytni arianie nie byli bynajmniej kontynuatorami starożytnego arianizmu, dzieląc z nim jedynie niektóre założenia dotyczące nieuznawania dogmatu Trójcy św. (antytrynitaryzm). Mianem, które pojawiło się jeszcze w początkach XVII wieku i trafniej charakteryzowało ich przekonania był termin socynianie. Powstał on od nazwiska włoskiego teologa antytrynitarnego Fausta Socyna, który osiedliwszy się w 1579 roku w Polsce nadał zróżnicowanemu doktrynalnie do tego czasu ruchowi spójny ideowo oraz organizacyjnie charakter. Rzecz jasna nie wszyscy polscy czy litewscy antytrynitarianie utożsamiali się z jego poglądami, trudno też fazę rozwoju ruchu przed pojawieniem się Socyna nazwać socynianizmem. Określenie to stało się jednak szeroko rozpowszechnione pomimo, że sami zwolennicy Socyna nie posługiwali się wobec siebie tą nazwą. Inny termin definiował ich pod kątem teologii jako unitarian (łac. unitas – jedność), gdyż uznawali oni Boga w jednej osobie (unitarianizm). Oni sami nazywali siebie chrystianami lub braćmi. W zależności czy zamieszkiwali Koronę czy Wielkie Księstwo Litewskie używali miana – bracia polscy lub bracia litewscy. A ponieważ posługiwali się w swych pismach łaciną jako ówczesnym ponadnarodowym językiem komunikacji utrwalił się termin Fratres Poloni, czyli bracia polscy (niem. Polnische Brüder), który stał się ich nazwą własną .
Kwestią stosunkowo mało rozpoznaną pozostaje geneza oraz najwcześniejszy okres funkcjonowania ariańskiego ośrodka w Śmiglu przypadający na ostatnie dekady wieku XVI. Wokół tych zagadnień obrosło szereg popularnych, ale niekoniecznie zgodnych z rzeczywistością, mitów historycznych. Jednym z nich było upatrywanie źródeł powstania wielkopolskiego arianizmu we wcześniejszym ruchu anabaptystów. Rzeczywiście, w 1535 roku po wydaniu skierowanych przeciwko anabaptystom mandatów króla Czech Ferdynanda wielu z nich zdecydowało się emigrować na tereny Rzeczypospolitej, a także Prus Książęcych. Pomimo oficjalnego zakazu królewskiego wpuszczania w granice „bezbożnej i zbrodniczej sekty anabaptystów” ich grupy zdołały osiedlić się w dobrach prywatnych szlachty na Lubelszczyźnie, Wołyniu i w Wielkopolsce.
Zwłaszcza ten ostatni region okazał się korzystny dla trwałego osiedlenia się. Działo się tak pomimo oficjalnego protestu kapituły poznańskiej z lipca 1537 roku . Czynnik ekonomiczny okazał się silniejszy od obaw przed społecznymi czy religijnymi niepokojami, o które posądzano anabaptystów. W rezultacie pojawili się oni również w miastach prywatnych takich jak Śmigiel, ale i królewskich, m.in. we Wschowie i Międzyrzeczu. Przywódcą śląskich anabaptystów, którzy w 1535 roku napłynęli do Wielkopolski był Gabriel Ascherham, który osiadł w okolicy Wschowy (lub nawet w samym mieście). Pozostawał on tam, kierując uznającymi jego autorytet niewielkimi gminami tzw. gabrielowców, aż do swej śmierci w 1545 roku . Choć jest możliwe, że Ascherham był zwolennikiem idei antytrynitaryzmu , to nie zainicjował on wielkopolskiego arianizmu, który pojawił się znacznie później. Zaś po jego śmierci związane z nim wspólnoty powróciły do jedności z gminami na Morawach, te zaś zachowywały daleko idącą rezerwę wobec ruchu braci polskich. O tym, że morawscy anabaptyści cieszyli się wśród wielkopolskich chłopów znacznym szacunkiem świadczy misja czterech wysłanników z Moraw, którzy w 1579 roku w okolicach Kowalewa i Dryżyny agitowali za przyłączeniem się do ich wspólnot i wyjazdu na Morawy. Zatrzymani przez okoliczną szlachtę zostali, dzięki poparciu chłopów, zwolnieni . Jeśli postulaty ideowe głoszone przez morawskich czy śląskich anabaptystów zyskiwały aprobatę polskich (w tym także wielkopolskich) antytrynitarian, to działo się tak nie poprzez ich zewnętrzne masowe propagowanie, ale zainteresowanie i podatność na nie poszczególnych przedstawicieli polskich i litewskich arian.
Innym elementem mitu „założycielskiego” miała być osoba kasztelana bieckiego Stanisława Cikowskiego jako rzekomego założyciela i patrona gminy śmigielskiej. Pierwszy na znanego w Małopolsce przywódcę szlachty ariańskiej wskazał wspomniany Marcin Adelt. Ten śmigielski duchowny ewangelicki, wykazujący spore zainteresowania naukowe na polu historii, popełnił jednakże błąd utożsamiając ze sobą dwie różne osoby. Małopolski Stanisław Cikowski, herbu Radwan, wywodził się z gniazda rodowego, którym były Cikowice pod Bochnią w ziemi krakowskiej. Był rzeczywiście jednym z pierwszych szlacheckich zwolenników wyłaniającego się w 1563 roku z łona małopolskiego kalwinizmu nurtu heterodoksji unitariańskiej. Nie posiadał natomiast dóbr w Wielkopolsce, nie jest też znana na tym obszarze jego działalność jako urzędnika. Zaangażowanie w ruch antytrynitarny w Małopolsce oraz nazwisko występujące wśród wielkopolskiej szlachty mogły omyłkowo sugerować, że był on patronem również zboru w Śmiglu .
Postacią, którą należy wiązać z tą ariańską wspólnotą, był w rzeczywistości Jan Cikowski vel Cykowski, herbu Gryf, z rodu wywodzącego się z Cykowa w powiecie kościańskim. W 1565 roku nabył on od Wacława Leszczyńskiego jego część Śmigla wraz z wsiami Nietążkowo i Unino. Kilka lat później, w 1570 roku, odkupił od braci Kaspra i Jerzego Śmigielskich ich dział miasta wraz z przyległościami . Pomimo, iż wciąż był on właścicielem cząstkowym można upatrywać w nim faktycznego założyciela i patrona wspólnoty ariańskiej.
Wspomniana już kwestia pochodzenia wyznawców antytrynitaryzmu w mieście dotyka genezy tej wspólnoty. Czy rzeczywiście śmigielscy arianie to ludność napływowa, przybyła w wyniku emigracji ze Śląska? Wiele wydaje się wskazywać, że była to ludność pochodząca z innych miast wielkopolskich, w których arianie napotkali na utrudnienia w praktykach religijnych. W 1566 roku próbę głoszenia idei antytrynitarnych w Poznaniu, podjął Marcin Czechowic wspierany przez wspólnoty ariańskie na Kujawach. W dniu 19 maja bezskutecznie próbował on wywołać publiczną dysputę podczas nabożeństwa zboru luterańskiego gromadzącego się w pałacu Górków przy ul. Wodnej. Ewangelicki kaznodzieja Mikołaj Gliczner nie dopuścił jednakże do tak ostentacyjnego propagowania doktryny braci polskich. Następnego dnia kujawscy arianie próbowali zorganizować spotkanie w jednym z domów na przedmieściu, lecz i ta misja zakończyła się niepowodzeniem. Na skutek interwencji wojewody poznańskiego Łukasza Górki oraz poznańskiego sędziego ziemskiego Baltazara Strzeźmińskiego, będącego również wyznania luterańskiego, władze miasta zmusiły Czechowica i jego towarzyszy do opuszczenia Poznania . Prawdopodobnie przyczyną tak zdecydowanych działań ze strony przedstawicieli szlachty luterańskiej była nie tyle sama próba agitacji ariańskiej w stolicy Wielkopolski, ale fakt najścia na prywatną kamienicę Górków.
Miejscowi arianie gromadzący się niejawnie, utrzymali się co najmniej do wiosny 1572 roku, gdy działania skierowane przeciw nim podjął na dworze Zygmunta Augusta legat papieski i nuncjusz Giovanni Francesco Commendone. Edykt królewski wystosowany 5 kwietnia do starosty generalnego Wielkopolski zakazał tolerować tak szkodliwą herezję, a jej wyznawców zmusić do opuszczenia miasta. W przyszłości zaś, gdyby ponownie się pojawili, mieli być więzieni i oddawani pod sąd .
Grupa poznańskich arian mogła wówczas przenieść się do Śmigla oraz Kościana. W tym ostatnim funkcjonowali, pomimo że starostą był zwolennik kontrreformacji Wojciech Czarnkowski, brat ówczesnego biskupa poznańskiego. Nie jest zatem prawdziwe przypuszczenie, że pojawili się oni w Kościanie dopiero za czasów następnego starosty . Ich prawdziwa konfesja okryta była przez jakiś czas tajemnicą, ale za namową sekretarza królewskiego Jana Powodowskiego, Stefan Batory mandatem z 12 grudnia 1576 roku wezwał Czarnkowskiego do usunięcia arian z Kościana . Śmierć Czarnkowskiego stanęła tymczasem na przeszkodzie realizacji tego mandatu. Kościańscy antytrynitarianie utrzymali się w mieście za zgodą nowego, od 1577 roku, miejscowego starosty, luteranina Andrzeja Górki (młodszego brata Łukasza). Prawdopodobnie zadecydował o tym czynnik ekonomiczny, a nie wyznaniowy. Jako starosta kościański Górka tolerował ich obecność pod pozorem, że jest to ludność luterańska, ale niebawem skierowano przeciw nim następne działania restrykcyjne. 14 czerwca 1577 roku król skierował do Górki kolejny mandat w tej kwestii . Sprawa odwlekała się na rok następny, tym razem kolejny nuncjusz papieski Vincenzo Laureo osobiście interweniował u króla Stefana Batorego, oczekując usunięcia „anabaptystów” z Kościana. Wedle jego słów, monarcha „z wielką gorliwością zaproponował znalezienie sposobu na to święte dzieło bez rozgłosu” . Widocznie jednak Górka zabiegał o pozostawienie arian w mieście, skoro interwencja nie przyniosła początkowo zamierzonego dla strony katolickiej skutku.
Właściwymi inicjatorami antyariańskich działań byli duchowni diecezjalni, bracia Powodowscy, Jan – prepozyt poznański i kanonik gnieźnieński oraz Hieronim – kanonik poznański. Pierwszy z nich pełnił także obowiązki kościańskiego proboszcza dokonując skutecznej rekatolicyzacji tamtejszej parafii . Niewielka liczebnie grupa antytrynitarian nie poddawała się widocznie tym działaniom, stąd próba usunięcia ich z miasta. Jak pisał do H. Powodowskiego 22 czerwca 1579 roku kanonik płocki i sekretarz wielki koronny Hieronim Rozdrażewski: „Ponieważ poprzednie mandaty królewskie nie wystarczają, przeto za staraniem głównie nuncjusza uzyskaliśmy mandat nowy”. Sądząc na podstawie następnych znanych zapisów źródłowych kościańscy arianie i tym razem oparli się jego skutecznej egzekucji.
Kolejny bowiem przedstawiciel Stolicy Apostolskiej Giovanni Andrea Caligari podjął zabiegi u króla w sprawie usunięcia arian z miasta królewskiego. 19 maja 1581 roku Stefan Batory wystosował mandat do starosty wzywający do usunięcia bez rozgłosu wszystkich antytrynitarian z Kościana . Miejscem ich schronienia stał się w sposób naturalny pobliski Śmigiel, będący miastem prywatnym. Sprzyjał temu również fakt, że w tym ostatnim wspólnota ariańska funkcjonowała jeszcze od lat 70. XVI wieku.
Intrygującym zagadnieniem jest pochodzenie etniczne tej grupy wyznaniowej. Mandat królewski z 1581 roku zawierał nazwiska kościańskich arian. Byli to Lepka, Grenda, Wywal, Kopeć, Miszke, Łepczyna, Linke i Herbstaniczka. Na tej podstawie można sądzić, że zbór ariański posiadał mieszany, polsko-niemiecki skład etniczny. Potwierdza to także fragment nieco późniejszej korespondencji wystosowanej w 1591 roku przez unitariańskiego kaznodzieję w Śmiglu, Krzysztofa Ostorodta. Pisał on: „Mamy u siebie starszyznę, to jest nauczycieli, dozorców i sługi ubogich według brzmienia Pisma św. Napomnienia (o) ile można, odbywają się codziennie wraz z publicznymi modłami, dziękczynieniem i śpiewaniem według nauki Pawła w języku zrozumiałym, Polakom po polsku, Niemcom po niemiecku” . Nie tylko śpiew i czytania tekstu Biblii, ale również wygłaszanie kazań w obu językach wymagały zaangażowania przez gminę dwóch kaznodziei – polskiego i niemieckiego.
Postacią, która odegrała prawdopodobnie istotny wpływ na ukształtowanie się śmigielskiej gminy antytrynitarian, był Adam Neuser. Początkowo kalwiński pastor w Heidelbergu, przeszedł następnie na pozycje ariańskie i w 1570 roku zapowiedział w liście skierowanym do sułtana Selima II możliwość dokonania konwersji na islam w zamian za turecką protekcję. Wywołało to reakcję władz świeckich i duchownych, w wyniku czego Neuser musiał szukać schronienia poza granicami Rzeszy. W końcu 1571 roku przez Czechy i Śląsk dotarł do Polski, zatrzymując się w Śmiglu i korzystając z pomocy zboru ariańskiego . Przez pewien czas pełnił obowiązki tamtejszego niemieckiego kaznodziei (prawdopodobnie także w Kościanie) , zanim nie został zmuszony edyktem królewskim Zygmunta Augusta wydanym 5 kwietnia 1572 roku (o który zabiegali również polscy kalwiniści) do opuszczenia miasta i terytorium Rzeczypospolitej. Dziesięć dni później zawitał do Krakowa, skąd udał się w dalszą podróż do Siedmiogrodu, a następnie Stambułu. Wiadomo, że przebywając w Polsce Neuser dwukrotnie posyłał do Heidelbergu listy w obronie uwięzionego za przekonania religijne współwyznawcy Johanna Sylwana. Ponieważ pobyt w Krakowie był bardzo krótki, należy przyjąć, że Neuser wystosował je będąc jeszcze w Śmiglu .
Pierwszym polskim kaznodzieją ariańskim w tym mieście był Jan Krotowicz, występujący w niektórych źródłach jako Krotowski (Crotovius) . Jednak poświadczona forma łacińska Crotovicius i jej spolszczona wersja Krotowicjusz przemawiają raczej za postacią: Krotowicz (względnie Krotowic). Potwierdza to zresztą zapis w XVII-wiecznej kronice polskiej reformacji autorstwa Wielkopolanina, Andrzeja Węgierskiego. W jego szczegółowym wykazie duchownych protestanckich pojawia się wzmianka o Janie Krotowiczu, ariańskim ministrze w Śmiglu, a potem w Kiejdanach . Niestety, o jego wczesnej działalności brak jakichkolwiek informacji. Prawdopodobnie mógł być związany z gminą ariańską już w 1572 roku, choć brak na to bezpośrednich dowodów. Niewątpliwie dobrze wykształcony, co poświadcza Węgierski przypisując mu stopień akademicki (magister atrium), dał się poznać Krotowicz jako wymowny antykatolicki polemista.
W XVII-wiecznym rękopisie pochodzącym z kolegium unitariańskiego w Koloszwarze, opisującym publiczne dysputy prowadzone przez arian w Rzeczypospolitej, znalazła się wzmianka poświęcona jego postaci. Miał to być „człowiek uczony i logik dobry”, posługujący się umiejętnie łacińskim językiem i terminami akademickimi . W dniu 3 października 1581 roku uczestniczył w dyspucie dotyczącej dogmatu Trójcy Świętej m.in. z hiszpańskim jezuitą Alfonsem de Pisa (Pisanus), wykładowcą w poznańskim kolegium swego zgromadzenia. Po paru dniach dysputację kontynuowano w obecności szlachty na zamku poznańskim . Do kolejnej publicznej polemiki doszło z udziałem Krotowicza 27 grudnia 1581 roku, tym razem w miejscu zgromadzeń zboru śmigielskiego, a adwersarzem był kanonik poznański Hieronim Powodowski. Strona katolicka zadbała następnie o wydanie treści tej dysputy. W druku zatytułowanym Disputacja Księdza Hieronima Powodowskiego z ministrem zboru nowokrzczeńskiego Śmigielskiego Janem Krotowicjuszem znalazł się passus dotyczący omawianej wcześniej migracji arian do Śmigla. Powodowski przedstawiając argumenty, dla których zdecydował się na debatę, wymienił i ten, „iż te osoby, które się tu z Kościana między was przeprowadziły, pragnęły tego, abych przy bytności ich z tutejszym ministrem waszym o tych różnicach (wiary) rozmowę miał” .
Krotowicz sprawiał kłopoty także we własnym środowisku wyznaniowym. Nie wiadomo, czy pod wpływem pism Szymona Budnego, czy też osobistego kontaktu z Adamem Neuserem, stał się zwolennikiem nonadorantyzmu, kierunku negującego cześć okazywaną Chrystusowi. Ponadto w kazaniach posługiwał się jedynie Starym Testamentem, co budziło obawę o uleganie przezeń wpływom tzw. judaizantów. Jego kontrowersyjne – nawet dla unitarian – poglądy poddane zostały ocenie podczas generalnego synodu unitariańskiego w małopolskim Rakowie 10 maja 1580 roku. Mimo że dość długo opierał się perswazjom, ostatecznie wyrzekł się swych przekonań . Na tymże synodzie miał też śmigielski kaznodzieja sposobność poznać Fausta Socyna, uczestniczącego w synodzie po raz pierwszy od przyjazdu do Polski.
W rękopisie z Koloszwaru znalazł się zapis dotyczący dysputacji stoczonej w Poznaniu z jezuitami przez Krotowicza, który „syllogizmami potężnemi oppugnował i tak potężnie przez kilka godzin, że ich dobrze zapocił, a nie ustąpił od żadnego swego argumentu” . Polemika z poznańskimi jezuitami niewątpliwie silnie absorbowała uwagę Krotowicza, skoro w liście do Socyna z 1583 roku zachęcał go , aby odpowiedział na dzieło kanonika poznańskiego Gabriela Eutropiusa skierowane przeciw unitarianom .
W 1584 roku Krotowicz z nieznanych przyczyn opuścił Śmigiel, przenosząc się do Kiejdan na Żmudzi w Wielkim Księstwie Litewskim i obejmując tamtejszy zbór ariański. Dalsze jego losy pozostają nieznane. Zmarł prawdopodobnie przed 1598 rokiem, kiedy ministrem kiejdańskim był już niejaki Blastus , być może spokrewniony z rodziną drukarzy działających w Wilnie i Lubczu.
Nieustabilizowana w początkowym okresie sytuacja zboru ariańskiego w Śmiglu miała również związek ze słabością szlacheckiego patronatu, spoczywającego jedynie na rodzinie Cikowskich. Dodatkowo ich pozycję utrudniała współwłasność. Właścicielami Śmigla i dóbr podmiejskich byli w latach 70. XVI wieku, oprócz Cikowskich, luteranie Rozdrażewscy oraz katolicka rodzina Śmigielskich. Po śmierci Jana Cikowskiego (przed 1575) wdowa, Zofia z Żegrowskich borykała się z kłopotami finansowymi wynikającymi z zaciągniętych długów . Położenie miejscowej gminy ariańskiej zmieniło się, gdy w 1586 roku bracia Jan i Stanisław oraz niepełnoletni jeszcze Piotr, synowie Jana Cikowskiego, swą część Śmigla i wsi Koszanowo oraz całe wsie Nietążkowo, Glińsko, Nowa Wieś i Unino sprzedali Andrzejowi Dudyczowi z Herebowic. Ten cesarski dyplomata, a także katolicki hierarcha diecezji Pecz na Węgrzech, złożył infułę i osiedlił się w 1567 roku w Polsce, uzyskując indygenat. Choć nigdy oficjalnie nie zadeklarował się jako arianin, pozostawał dyskretnym, ale i wpływowym protektorem Kościoła unitariańskiego. Zakup dóbr śmigielskich, dokonany już po opuszczeniu Rzeczypospolitej przez Dudycza w 1577 roku i zamieszkaniu na Morawach, a następnie we Wrocławiu, miał niewątpliwie na celu zachowanie wielkopolskiego ośrodka ariańskiego. Transakcja została bowiem dokonana pomiędzy przedstawicielami rodzin sprzyjających unitarianom.
Nabycie Śmigla przez Dudycza stanowi znaczącą cezurę, oddzielającą początkowy okres funkcjonowania zboru ariańskiego w tym mieście. Jak trafnie zauważył Ludwik Chmaj, znawca tematyki polskiego arianizmu, w początkach lat 80. XVI wieku wspólnota w Śmiglu, pozbawiona wybitniejszych przywódców, nie wybijała się wśród innych zborów antytrynitarnych funkcjonujących w Rzeczypospolitej. Pozycję tej społeczności niewątpliwie osłabiły wydarzenia, które nastąpiły wiosną 1582 roku. W wyniku pożaru, który nawiedził miasteczko drugiego dnia świąt Wielkanocy, 26 kwietnia tegoż roku, znaczna część zabudowy wraz ze świątynią katolicką spłonęła. Grupa mieszkańców uznała to za oznakę gniewu Boga, ciążącego na miejscowych arianach. W konsekwencji doszło do zamieszek na tle religijnym .
Nie jest do końca jasne, gdzie znajdowało się pierwotne miejsce zgromadzeń wspólnoty antytrynitarnej w Śmiglu i czy nie zostało ono zniszczone podczas wspomnianego tumultu. Z pewnością nie był nim wspomniany kościół parafialny, jak mylnie utrzymywali dawniejsi historycy stosunków wyznaniowych w Wielkopolsce . Niestety nic zgoła nie wiadomo o życiu duchowym zboru śmigielskiego w tym początkowym okresie, czyli przed 1586 rokiem. W przyswajaniu zasad swej wiary, prawdopodobnie korzystali członkowie z katechizmu ariańskiego, wydanego drukiem po polsku w Krakowie w 1574 roku .
Zapowiedzią korzystnych zmian było pozyskanie w 1584 roku jako ministra Słowa Andrzeja Lubienieckiego starszego . Można domniemywać, że stało się to nie tylko dzięki staraniom samych śmiglan, ale również trosce braci małopolskich o wzmocnienie wielkopolskiej wspólnoty. Decyzja o posłaniu Lubienieckiego do Śmigla mogła zapaść na synodzie odbywającym się w 1584 roku – w maju w Węgrowie lub – w październiku w Chmielniku. Poświadczałby to przypisany mu tytuł „generalnego diakona”, ustanowionego przez synod do pełnienia posługi w różnych miejscach. Andrzej, gruntownie wykształcony i obyty w meandrach polityki oraz kulisach życia dworskiego, wraz z młodszymi braćmi Stanisławem i Krzysztofem, około 1580 roku opuścił Kościół ewangelicko-reformowany dołączając do zwolenników antytrynitaryzmu. Jako przedstawiciel sytuowanej rodziny szlacheckiej z Lubelszczyzny daleki był on od doktrynalnego i społecznego radykalizmu starszego pokolenia działaczy ariańskich, wywodzących się nierzadko ze środowisk plebejskich.
Wyrazem pozycji śmigielskiego kaznodziei w Kościele unitariańskim było powierzenie mu przez synod w Chmielniku 13 października 1586 roku trudnej misji na rzecz uwolnienia rodziny Krzysztofa Ostorodta. Jego matka i siostry zostały zatrzymane w rodzinnym Goslarze pod zarzutem sprzyjania arianizmowi, skierowanym przez miejscowych duchownych luterańskich. Zaopatrzony w list wystosowany przez synod do władz miasta, Lubieniecki (wraz z seniorem zboru lubelskiego Janem Balcerowicem) udał się do Saksonii. Negocjacje zakończyły się sukcesem i wysłannicy powrócili wraz z uwolnionymi kobietami.
Momentem przełomowym w dziejach ariańskiej wspólnoty w Śmiglu było uzyskanie patronatu Dudycza. Nie są znane kulisy tego przedsięwzięcia, a o jego genezie można zaledwie domniemywać. Po dwuletnim pobycie w Paskowie na Morawach (tuż przy granicy ze Śląskiem Cieszyńskim), w 1579 roku Dudycz przeniósł się z rodziną do Wrocławia. Rok później nawiązał korespondencję z osiadłym w Polsce Socynem. Kontakt korespondencyjny między nimi był ożywiony, doszło też do ich osobistego spotkania. Niestety ostatni zachowany list pochodzi z 1583 roku. Późniejsze, w tym te, które mogły rzucić nieco światła na kwestię zakupu dóbr śmigielskich, zostały świadomie pominięte – ze względu na obawę przed konsekwencjami ujawnienia ich zawartości – przez unitariańskich wydawców korespondencji Socyna jeszcze w XVII stuleciu . Stąd też dawniejsi badacze dziejów Śmigla, jak i biografii węgierskiego humanisty i dyplomaty dość długo gubili się w domysłach, co do tego w którym roku dokonano wspomnianej transakcji. Niektórzy domniemywali, że nastąpiło to jeszcze w 1567 roku. Inni, powołując się na dzieło Adelta, wskazywali na koniec roku 1583 lub początek 1584. Dzięki zapisom z akt grodzkich wiadomo, że nastąpiło to w 1586 roku, a transakcja opiewała na niebagatelną kwotę 33,2 tysięcy złotych polskich .
Jedynym potwierdzonym dowodem bytności Dudycza w Śmiglu jest jego list, wystosowany 21 czerwca 1586 roku do Piotra Monau, przybocznego lekarza Rudolfa II Habsburga w Pradze. Informował w nim m.in. o zakupie dóbr śmigielskich dokonanym – jak zaznacza – ze względu na żonę i dzieci . Wzmianka o wcześniejszym zainteresowaniu Dudycza ich nabyciem na przełomie lat 1583/1584 (z podaną przez Adelta datą kupna 24 stycznia 1584 roku) nie musi być bynajmniej fałszywa. Można założyć, że transakcja została dokonana wcześniej, zaś oficjalny wpis do ksiąg grodzkich z antydatowaniem uczyniono celowo. O przebywaniu Dudycza w Wielkopolsce jeszcze przed 1586 roku świadczy list wystosowany przez niego z nieustalonego bliżej miejsca (Śmigiel?) w listopadzie 1585 roku do wrocławskiego patrycjusza Mikołaja Rehdigera. Dudycz zwracał się w piśmie z prośbą o nadesłanie mu m.in. życiorysu założyciela zakonu jezuitów pióra Jana Piotra Meffei . W 1588 roku upadek kandydatury Maksymiliana Habsburga do tronu polskiego i klęska arcyksięcia w starciu pod Byczyną skomplikowała położenie Dudycza. Zaangażowany, obok swego szwagra kasztelana gnieźnieńskiego Jana Zborowskiego, w akcję dyplomatycznego poparcia odczuł boleśnie konsekwencje jej krachu. Droga do Śmigla była dla niego zamknięta, mógł też poważnie lękać się o los samej posiadłości . W marcu wytoczono wobec niego dochodzenia sądowe, cofnięte dopiero na skutek wstawiennictwa cesarza u króla Zygmunta III Wazy .
Niezależnie od politycznych losów Dudycza, jego osoba odcisnęła znaczący wpływ na losach zboru unitariańskiego. To dzięki jego finansowemu wsparciu udzielonemu śmigielskiej wspólnocie zdołała ona wznieść na swe potrzeby dom zgromadzeń oraz szkołę. Zlokalizowanie miejsca nabożeństw zboru w kamienicy przy rynku („in circulo fori domum”) świadczyło wymownie o pozycji, jaką w Śmiglu uzyskał arianizm dzięki swemu protektorowi. Sam Dudycz, choć nie manifestował publicznie związków łączących go z wielkopolskim miasteczkiem, został upamiętniony w treści napisu epitafijnego jako „pan Śmigla” („dominus in Smigla”) . Zmarł we Wrocławiu na atak apopleksji 23 lutego 1589 roku.
Prawdopodobnie jego osobie przypisać należy również powstanie i uposażenie tamtejszej ariańskiej szkoły . Znajdowała się ona w niewielkiej odległości od miejsca nabożeństw zborowych . Była to jedyna szkoła unitarian w Wielkopolsce, choć – jak twierdził jeden z dawniejszych badaczy polskiej kultury – „sławniejsza swym założycielem niż naukami” . O jej poziomie i oddziaływaniu nic pewnego powiedzieć nie można z powodu braku stosownych źródeł. Jednak nazwiska nieco późniejszych, znanych nauczycieli pozwalają sądzić, że mimo niewielkiej liczby uczniów przewijających się przez nią, dawała dobre podstawy do dalszego kształcenia.
Wydarzeniem, które odbiło się głośnym echem nie tylko w Wielkopolsce była konwersja na wyznanie unitariańskie Jana Capera . Ten ewangelicki duchowny, prawdopodobnie pochodzenia mieszczańskiego (łac. caper – kozioł), pełnił od 1560 roku funkcję luterańskiego ministra w Międzyrzeczu. Powołano go nawet na urząd wielkopolskiego superintendenta, z którego został w 1566 roku zdjęty ze względu na wyznawany kryptokalwinizm. W konsekwencji Caper zdecydował się na opuszczenie Kościoła luterańskiego, obejmując zbór konfesji reformowanej w Międzyrzeczu. Dalsza ewolucja przekonań skłoniła go w 1588 roku do kolejnej zmiany wyznania.
Swój wybór potwierdził dokonując w Śmiglu 31 lipca tegoż roku praktykowanego we wspólnotach unitariańskich chrztu w wieku świadomym. Krok ten spotkał się z negatywnymi reakcjami katolików, kalwinistów i luteran , m.in. pastor Waleriusz Herberger ze Wschowy poświęcił temu wydarzeniu prześmiewczą satyryczną fraszkę . Przeprowadziwszy się do Śmigla Caper został drugim – obok Lubienieckiego – kaznodzieją miejscowego zboru. Podjął też aktywną działalność na rzecz propagowania idei antytrynitaryzmu. Podpisując się jako Jan Caprinus wystosował w grudniu 1589 roku list do świeckiego przywódcy litewskich kalwinistów Andrzeja Wolana. Opisując w nim historię swej konwersji wzywał go do pójścia tą samą drogą . Usiłował również Caper wywoływać publiczne dysputy teologiczne, domagając się przyznania mu głosu w trakcie odbywających się w Wielkopolsce synodów protestanckich.
Jego aktywność wywołała także polemiczne reakcje strony katolickiej. Odezwał się przeciw niemu jego wcześniejszy antagonista, poznański jezuita Adrian Junga. Swą wcześniejszą polemikę z 1586 roku wydał on pod tytułem Epistolae Joannis Capri pseudoministri solida confutatio (Poznań 1593) wraz z dodatkiem o katolickiej wykładni doktryny o transsubstancjacji autorstwa Wojciecha Emporyna. Junga dokonał prawdopodobnie teologicznej rewizji polskiego traktatu skierowanego przeciw doktrynie antytrynitarnej pióra cystersa z Przemętu Stanisława Ostrowskiego. Nosił on tytuł O prawdziwym Bostwie Jezu Chrysta Pana, a Boga naszego, przeciwko nowokrzczeńcom, a osobliwie Śmigielskim (Poznań 1588). Z jego treści wynika, że autor jeszcze w 1587 roku polemizował z tamtejszymi unitarianami, wygłaszając na miejscu dwa kazania. Niestety jest to jedyne źródło, w dodatku skąpo informujące o takowym wydarzeniu . Znany jest natomiast przebieg publicznej dysputy dotyczącej dogmatu Trójcy Świętej, jaką 3 czerwca 1591 roku stoczył w Śmiglu Ostrowski z miejscowym kaznodzieją ariańskim Andrzejem Lubienieckim. Odbywała się ona w katolickim kościele św. Wita i zakończyła dotkliwą porażką opata przemęckiego. Lubieniecki wykazał braki w wykształceniu i znajomości Pisma św. u swego adwersarza, a także błędy zawarte w wydanym przez niego antyariańskim traktacie .
Opis tej dysputacji zamieszczony we wspomnianym już rękopisie koloszwarskim jest dosyć szczegółowy, sporządzony został bowiem przez samego Lubienieckiego. Relacja ta jest ze wszech miar interesująca, przynosi bowiem szereg szczegółów, dotyczących unitariańskiej wspólnoty w Śmiglu. Mowa jest m.in. o tym, że dyspucie przysłuchiwała się patronka zboru wdowa po Dudyczu. Rzeczywiście, Elżbieta ze Zborowskich Dudyczowa swym zaangażowaniem na rzecz wyznania unitariańskiego zyskała u współczesnych katolików niepochlebny przydomek „ariańskiej papieżycy” . Po śmierci męża w 1589 roku przeniosła się z dziećmi z Wrocławia do Śmigla zachowując majątek i patronat nad zborem. Z wyjątkiem najstarszego Andrzeja (syna z pierwszego małżeństwa A. Dudycza seniora z Reginą Straszówną), który został zadeklarowanym luteraninem , pozostałe młodsze potomstwo wzrastało w wyznaniu unitariańskim.
Opis dysputacji śmigielskiej („disputatio Smiglensis”) zawiera również wzmiankę o udziale nie tylko miejscowych ewangelików i katolików, ale również grupy stu unitarian obojga płci, wśród których było kilku ze szlachty, a reszta to „lud pospolity, miejski” . Świadczy to o dość znaczącej grupie mieszczan śmigielskich w tamtejszym zborze. Wspólnota ta mogła rozwijać się nie tylko dzięki pojedynczym konwersjom mieszkańców, ale jak się wydaje, również na skutek napływu współwyznawców z zewnątrz. Wpływało to także na rozwój samego miasteczka . Jak podaje Adelt, zaznajomiony z lokalną śmigielską tradycją, ariański dom modlitwy mieścił się na rogu rynku, po prawej stronie przy wjeździe na ulicę kościańską .
Rękopiśmienna relacja z dysputy odbytej w czerwcu 1591 roku przynosi również zapis dotyczący ariańskich ministrów. Jak podaje A. Lubieniecki, oprócz niego kaznodziejami w Śmiglu byli już wówczas jego młodszy brat Krzysztof Lubieniecki oraz wspomniany wcześniej Krzysztof Ostorodt. W dyskusji nie uczestniczyli oni jednak z powodu wyjazdu do Prus Królewskich . Rok później starszy z braci Lubienieckich opuścił Śmigiel powracając na Lubelszczyznę. W napisanej kilkanaście lat później (około 1616 roku) obszernej kronice dziejów państwa polsko-litewskiego pt. Poloneutichia… zamieścił wzmianki o niepoświadczonych w innych źródłach wydarzeniach z okolic Śmigla, znanych mu zapewne z okresu kilkuletniego pobytu w miasteczku .
O pobycie Krzysztofa Lubienieckiego w Śmiglu wiadomo niezwykle mało. Być może jego pobyt w Wielkopolsce był krótkotrwały. W listopadzie 1593 roku przebywał wciąż jeszcze w Śmiglu, uczestnicząc wcześniej z powodzeniem w dyspucie toczonej z nieznanym katolickim adwersarzem w Rakowie . W następnych latach działał w Lublinie. Znacznie więcej wiadomo o śmigielskim okresie życia Krzysztofa Ostorodta. Przypadał on na lata 1592–1597, choć już wcześniej odwiedzał on zbór śmigielski. Z jego osobą wiązać należy nawiązanie korespondencyjnego kontaktu z anabaptystami morawskimi i alzackimi. Już w marcu 1591 r. wysłano dwóch wysłanników zboru na Morawy. Rozmowy nie przyniosły jednakże efektu w postaci zbliżenia stanowisk . Za pośrednictwem unitariańskiego emisariusza działającego w środowiskach heterodoksyjnych zachodniej Europy Andrzeja Wojdowskiego Ostorodt podjął próbę pozyskania dla Kościoła unitariańskiego anabaptystów Strasburga .
Angażował się on również w polemikę z przedstawicielami Kościoła katolickiego. 20 czerwca 1592 roku wraz z K. Lubienieckim uczestniczył Ostorodt w publicznej dyskusji z jezuitami poznańskimi w Gaju . Natomiast 2 lipca tegoż roku dyskutował w Śmiglu z kanonikiem H. Powodowskim na temat natury Chrystusa, istoty Boga Ojca oraz chrztu niemowląt . Ostorodt zatroszczył się o wydanie treści swego wystąpienia w niezachowanym dziś druku Disputacja Zboru Szmigielskiego, którą miał Cristoph Osterod… (Kraków, 1592?) . Zmobilizowało to jego adwersarza do kilkukrotnego wystąpienia w drukach tłoczonych w Poznaniu w latach 1592 i 1594 . Dzieło Ostorodta wraz z nazwiskiem autora trafiło również na katolicki indeks polskich ksiąg zakazanych, wydany w 1603 roku. Nie był on prawdopodobnie jedynym unitariańskim kaznodzieją ze Śmigla, ujętym w tym kościelnym wykazie. Wielce prawdopodobne jest, że pod nazwiskiem „Joannes Gaspar” kryje się zniekształcone miano Jana Capera. Na indeks mógł on trafić z uwagi na wspomnianą uprzednio polemikę poznańskiego jezuity A. Junga.
Po kilku latach zmieniły się prawa własnościowe patronów, rodziny Dudyczów. W 1593 roku Maksymilian Dudycz, syn Andrzeja z pierwszego małżeństwa, odsprzedał swym przyrodnim braciom: Aleksandrowi, Danielowi i Hieronimowi swe części Śmigla oraz Glińska, Koszanowa, Nietążkowa i Nowej Wsi. Okres patronatu Dudyczów zakończył się w 1598 roku. Osiągnąwszy pełnoletniość Aleksander (wraz matką Elżbietą ze Zborowskich Dudyczową występującą w imieniu swych synów Daniela i Hieronima) w tymże roku sprzedał majątek częściowo na rzecz Stanisława Cikowskiego, częściowo zaś Jana Grota .
Wychowanie młodszych synów Elżbieta Dudyczowa powierzyła w 1593 roku przybyłemu do Śmigla jesienią poprzedniego roku preceptorowi Walentemu Smalzowi (łac. Smalcius). Objął on również obowiązki rektora tamtejszej ariańskiej szkoły. Pozyskany dla idei unitarianizmu podczas studiów w Strasburgu przez Andrzeja Wojdowskiego stał się z czasem jednym z filarów, zwłaszcza po śmierci Socyna, Kościoła braci polskich. Z okresem pobytu w Śmiglu wiążą się ważne w jego biografii wydarzenia, takie jak chrzest i przyjęcie do wspólnoty unitarian . Podczas tego pobytu napisał ważne z punktu widzenia konfesyjnego socynianizmu dzieło o bóstwie Chrystusa Warhaftige Erklärung aus Grund der heiligen Schrift von des Herrn Jesu Christi Gottheit (Raków 1593) . Był to pierwszy druk braci polskich wydany po niemiecku. Pismo to doczekało się następnie tłumaczeń i wydań w języku polskim, łacińskim i niderlandzkim. W 1598 roku powołany został wraz z Krzysztofem Lubienieckim do kierowania zborem w Lublinie. Innym jego dziełem, powiązanym ze Śmiglem, choć nieopublikowanym za życia i dziś nieznanym, był polemiczny tekst w języku niemieckim skierowany przeciw morawskim anabaptystom zwanym hutterianami. Powstał on w Rakowie w 1606 roku na prośbę współwyznawcy Smalca, śmigielskiego mieszczanina, Jerzego Hoffmanna .
Lata 90. przyniosły szereg znaczących pism wiążących się z gminą ariańską w Śmiglu. W 1594 roku Eliasz Arciszewski starszy, jeden ze szlacheckich patronów (właścicielem części dóbr śmigielskich miał on być już od 1589 roku), swym finansowym nakładem wydał pracę Socyna De Jesu Christo Servatore. Ukazała się ona w Krakowie z przedmową wielkopolskiego arianina, w której polecając dzieło lekturze wyrażał jednocześnie żal, że nie ukazało się ono w języku polskim. Sam Arciszewski nie stronił od funkcji pedagoga i kaznodziei, zarówno w Widawie (w Sieradzkiem), jak i w samym Śmiglu. Utrzymywał również ożywiony kontakt korespondencyjny z Socynem .
Rok wcześniej w nieustalonej oficynie wydrukowana została replika gminy śmigielskiej pt. Anttwordt der gemein Schmiegel auff…. na wytoczone pod jej adresem zarzuty luteranina Zygmunta Szlichtynga na Staropolu. Tekst napisany został prawdopodobnie z udziałem Mateusza Radeckego, a przedmowę dołączył reprezentant szlachty unitariańskiej z Wielkopolski, kuzyn polemisty, Wolfgang Szlichtyng z Bukowca . Radecke, uprzednio sekretarz rady miejskiej Gdańska, przebywał w Śmiglu w okresie 1592–1594. Wsparł wówczas polemikę toczoną przez J. Capera z przedstawicielami luteranizmu, wspomnianym Z. Szlichtyngiem, kanclerzem księcia Jana Hohenzollerna w Kostrzynie oraz W. Herbergerem, duchowym seniorem we Wschowie . Niestety, nie jest znane nawet z tytułu wystąpienie Capera, które około 1590 roku sprowokowało luteran do polemiki. Być może nawet nie był to odzew na drukowane wystąpienie, ale na werbalną propagandę wyznania unit ariańskiego, prowadzoną przez eks-superintendenta wśród dawnych współwyznawców.
Kolejnym dziełem piśmiennictwa wyznaniowego, które powiązane było ze Śmiglem, a może nawet w jakiejś części powstał w wielkopolskim miasteczku, był wykład unitariańskich zasad wiary w języku niemieckim pt. Unterrichtung von den Hauptpuncten der Christlichen Religion (Raków 1604) autorstwa Ostorodta. Wielokrotnie wznawiane, przeznaczone było głównie dla niemieckojęzycznych członków zborów w Śmiglu i w Buszkowach pod Gdańskiem . Tekstem powstałym z pewnością w Śmiglu, choć w nieco późniejszym okresie, była polemika Jana Völkela (łac. Volkelius) z katolickim teologiem Marcinem Śmigielskim. Ukazała się ona pod tytułem Nodi Gordii dissolutio (Raków 1613), a jej kontynuacja Responsio ad vanam Refutationem dissolutionis Nodi Gordii (Raków 1618). Wolkeliusz spędził w Śmiglu ostatni okres swego życia, przypadający na lata 1612–1618.
Dawniejsza literatura przedmiotu zakładała, że wraz ze spaleniem się budynku zborowego w 1618 roku zabrakło również stałego kaznodziei, sam zbór miał zostać rozwiązany w 1624 roku . Dziś wiadomo, że nastąpiło to nieco później. Niewątpliwie następny pożar miasteczka w 1627 roku, w którym spłonął dom zgromadzeń unitarian, zachwiał funkcjonowaniem wspólnoty. Gmina nadal istniała, choć nie zdołała odbudować budynku zborowego, a jej nabożeństwa odbywały się odtąd w domach prywatnych. Jednym z takich miejsc mógł być dwór w Nietążkowie, należący do Eliasza Arciszewskiego starszego (zm. ok. 1630 roku). W wyniku gwałtownego sporu majątkowego między przedstawicielami dwóch rodzin wspólnej konfesji, tj. Arciszewskimi i Jaruzelem Brzeźnickim, zakończonego zabójstwem tego ostatniego w 1623 roku, osłabnięciu uległ miejscowy szlachecki patronat. Podstawy utrzymywania zboru spoczywające na małomiasteczkowym mieszczaństwie wyczerpała kolejna klęska pożaru w 1634 roku. Należy zatem założyć, że zbór braci polskich w Śmiglu jako samodzielna struktura organizacyjna Kościoła unitariańskiego dotrwał do czwartej dekady XVII wieku. Po tym czasie jego rolę – jako miejsca zgromadzeń i posługi dla wielkopolskich arian – pełnił zbór w Bobowiecku pod Międzyrzeczem, którego zaangażowanym szlacheckim patronem od 1629 roku był Kasper Sack. Tam też skierował się przybyły do Wielkopolski austriacki zwolennik unitarianizmu, hrabia Jan Ludwik Wolzogen (w Bobowiecku mieszkała jego zamężna siostra) . To przedstawiciele zboru Borowieckiego – a nie śmigielskiego – w 1637 roku zwrócili się do wielkopolskiej Jednoty braci czeskich z propozycją podjęcia wspólnych rozmów .
Zanik zboru śmigielskiego w tym okresie zdaje się potwierdzać również treść listu Krzysztofa Arciszewskiego do króla Władysława IV z 1637 roku „Arjanie mię z kongregacyi swych wyłączyli, a słusznie, bo im też nikt większej szkody w Koronie nie uczynił, jako ja; bo czego Ichmość Panowie Jezuici od wielu lat szukając nie mogli, jam ich zgubił, zbór najdawniejszy śmigielski jeden, oprócz nich i lutrom tamże drugi” . Niektórzy dawniejsi badacze dziejów polskiego unitarianizmu zakładali, opatrznie interpretując zapis owego listu, że K. Arciszewski w 1637 roku zlikwidował zbór ariański w Śmiglu. Nie mógł on tego dokonać, gdyż przebywał jeszcze wówczas na przymusowej emigracji (list do monarchy pisany był w Amsterdamie) . Jego autor bynajmniej nie przypisuje sobie takiego działania, a raczej odnosi się do moralnych skutków, jakie śmigielskim innowiercom przyniosło dokonane przez niego zabójstwo K. Brzeźnickiego. Rok 1637 należy zatem traktować jako datę umowną dla zakończenia funkcjonowania wspólnoty unitariańskiej w Śmiglu .
Czy ten stosunkowo krótki okres funkcjonowania, obejmujący z grubsza nieco ponad pół wieku, pozwolił na ukształtowanie odrębnych cech charakterystycznych dla śmigielskiej wspólnoty? Należy pamiętać, że zbór ariański w Śmiglu był najliczniejszym skupiskiem ludności wyznania unitariańskiego w Wielkopolsce. Był też najlepiej zorganizowaną strukturą tego Kościoła w zachodniej części Rzeczypospolitej, niewątpliwie przyciągającą wyznawców i sympatyków propagowanych przez niego zasad doktrynalnych oraz ariańskiej pobożności. Zwłaszcza w okresie największej aktywności tego ośrodka (przypadającej na lata 1586–1595) można mówić o rozrastaniu się Śmigla jako skupiska miejskiego. Choć ludność unitariańska nigdy nie stanowiła większości mieszkańców, jej stosunkowo duże nagromadzenie porównywalne z Jasłem czy Rakowem, pozwalało traktować Śmigiel jako tzw. „ariańskie miasteczko” . Usytuowanie domu zborowego w samym rynku stanowiło wymowy symbol pozycji wspólnoty. Jej znaczenie podnosiła również miejscowa szkoła znana z nazwisk cenionych wśród unitarian teologów, kaznodziejów i pedagogów.
Czynnik mieszczański, a właściwie należałoby powiedzieć: drobnomieszczański i plebejski, stał się obok dwu etniczności (niemieckiej i polskiej) cechą wyróżniającą zbór „Braci śmigielskich” (Schmieglische Brüder) na tle innych zborów unitariańskich w ówczesnej Rzeczypospolitej. Podobieństwo dostrzec można do wspólnoty unitarian zamieszkujących Gdańsk i jego najbliższe podmiejskie okolice . Zresztą obie społeczności łączyły nie tylko pewne wspólne cechy, ale i bliskie relacje. Nic zatem dziwnego, że w obu podjęto próby szukania dróg porozumienia z nieariańskimi wspólnotami o zbliżonym, zachowawczym modelu praktycznej pobożności, takimi jak menonici czy anabaptyści.
Z perspektywy całego Kościoła unitariańskiego w Koronie i na Litwie zbór w Śmiglu posiadał dość istotne znaczenie. Pomimo geograficznego odosobnienia jego lokalizacja umożliwiała utrzymywanie kontaktu korespondencyjnego ze współwyznawcami w Prusach Królewskich oraz w krajach niemieckich. Śmigiel był też miejscem przystankowym podczas podróży dla unitariańskich emisariuszy oraz młodzieży udającej się na edukację do ośrodków akademickich zachodniej Europy. Był też miejscem, z którego od końca XVI wieku następowała migracja unitarian do innych ośrodków tego wyznania położonych w centralnej i wschodniej Polsce. F. Socyn w liście do W. Szmalca w roku 1595 pisał: „To, że Wasz zbór w Śmiglu się zmniejsza, nie będzie bez wzrostu i korzyści dla innych zborów, a Wam fakt ten będzie przysparzać mniejszą nienawiść u obcych. Dlatego też ta strata nie powinna Was tak mocno niepokoić” .
Specyficzną cechą śmigielskiej wspólnoty, świadczącą o jej głębokim konfesyjnym zaangażowaniu, ale również znaczącym intelektualnym potencjale, jest udział jej przedstawicieli w publicznych dysputach religijnych toczonych z katolikami i ewangelikami. W latach 1579–1616 spośród 16 takich głośnych dyskusji pięć odbyło się z udziałem śmigielskich kaznodziei. Choć odbywały się nie tylko w Śmiglu, ale i w Poznaniu oraz w nieodległym Gaju, zyskały nazwę dyskusji śmigielskich (disputationes Smiglenses). Aktywność na tym polu może być porównywana z dużymi zborami lublinian i krakowian. W okresie największego rozwoju miejscowej gminy unitariańskiej (skupiającej tylko nieco ponad sto osób) posiadała ona aż trzech kaznodziei.
O roli, jaką odegrało to niewielkie wielkopolskie miasteczko w dziejach unitarianizmu na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej , najlepiej świadczy bogaty wykaz tytułów prac powstałych podczas pobytu ich autorów w Śmiglu. Niektóre z nich zawierają informację o miejscu ich powstawania bezpośrednio w swej treści lub nawet zapisie tytułu, o miejscu powstania innych można wnosić po udokumentowanym źródłowo czasie ich napisania. Teksty ariańskich autorów pisane po polsku, niemiecku i łacinie zachowały się w postaci stosunkowo rzadkich egzemplarzy starodruków, bądź zaledwie wzmianek o nich. Wiadomo również o tym, że znaczna część dorobku intelektualnego braci polskich pozostawała jedynie w rękopiśmiennych kopiach. Brak w XVI-XVII wieku w Wielkopolsce drukarni skłonnej tłoczyć pisma unitarian odbił się niekorzystnie na ilości opublikowanych tekstów. Dysponowanie przez unitarian litewskich drukarniami w Nieświeżu, Węgrowie i Łosku, a małopolskich w Krakowie i Rakowie, pozwalało drukować tytuły własnych autorów nie tylko na użytek tamtejszych zborów i szkół, ale również eksportować książki poza granice Rzeczypospolitej. Można by założyć, że losy nie tylko śmigielskiego zboru, ale szerzej wielkopolskiego unitarianizmu, mogłyby potoczyć się nieco inaczej, gdy dysponował on własną zasobną drukarnią. Ale jeśli nawet nie wpłynęłoby to na losy wielkopolskiego arianizmu, to z pewnością pozostawiło znacznie większy zbiór druków działających tu autorów.
Już dość dawno Janusz Tazbir sformułował ciekawą kwestię. Brzmiała ona: co było by z polskim arianizmem, gdyby nie zostało utworzone unitariańskie centrum z siedzibą w małopolskim Rakowie? Znakomity znawca zagadnienia odpowiedział z przekonaniem, że w takim przypadku miejsce Rakowa zajęłoby któreś z kresowych miasteczek na Ukrainie lub właśnie Śmigiel . Stwierdzenie to potwierdza zatem trafność określenia Śmigla – „jedną ze stolic wielkopolskiego protestantyzmu”.